W Morysinie były tereny łowieckie a nazwa pochodzi od imienia wnuka Potockiego - Maurycego nazywanego Morysiem. A wszystko zlokalizowane vis a vis Pałacu i parku, można tam dopłynąć łódką albo dojechać rowerem.
Z jednej strony to rezerwat przyrody położony miedzy polami, porośnięty krzakami i zamieszkały przez bezdomnych, z drugiej to niszczejąc zabytki: rotunda pozostała po pałacyku, brama parkowa i dom dozorcy. Do reszty zabudowań nie dotarliśmy. Zobaczyliśmy tylko bramę, pozostaje internet. Zresztą trudno tam dotrzeć, wprawdzie są błotniste ścieżki ale wygląda to bardzo źle i nieprzyjaźnie. Trochę strach..
Nie można było robić zdjęć z oddalenie, bo nie wiadomo co było w gęstych krzakach.
Dopłynęliśmy łódką, przedarliśmy się przez krzaki, popatrzyliśmy na park w Wilanowie i pałac z drugiego brzegu. Szkoda, że pogoda była mało sprzyjająca spacerom i zdjęciom. Spotkaliśmy gigantyczne "purchawki"....a potem bosman przypłynął po nas łódką..pozostały obrazy przed oczami, zapach i smutek..wszystkiemu winna była pogoda?
I powrót ....pozostały do zobaczenie kolejne ruiny ale może kolejnym razem uda się...
Ładne miejsce, nastrojowe
OdpowiedzUsuńNa terenie Morysina jest jeszcze kilka obiektów, szkoda, że niszczeją a są takie piękne!
UsuńSerce krwawi na widok ruin. Położone są w bardzo pięknym miejscu.
OdpowiedzUsuńMażenko wspaniałe zdjęcia.
Serdecznie pozdrawiam:)
To miejsce niby zabezpieczone ale wielka szkoda...
UsuńA czyje to teraz właściwie jest? Potoccy nie wnoszą o zwrot?
OdpowiedzUsuńSpacer jak zwykle przyjemny. Szkoda tylko, że te ruiny.
OdpowiedzUsuń